Oczami Violetty :
Nie to nie mozliwe no tak gdy potem on wszedł we mnie nie wziął nowej prezerwatywy boże tylko nie dziecko.
- Nie myślałas ze to ciąża? I napewno nie z Jackiem?
- Jackowi nie pozwoliłam dojść wiec napewno nie z nim. I nie jestem w ciąży!
- Przekonamy się.
Zaparkowal i wyszlismy.
- Mmm co masz dla mnie? Spytałam ciekawa.
- Chwila. Powiedział I szukał czegoś w kieszeni, po chwili dał mi kopertę.
- Otworz za godzinę.
- Ehh miech będzie. Westchnelam.
Poszliśmy do sali.
- Zrobi pan jej usg raz, dwa i bez watów szybko się zgodził przez groźny ton Maxi ego. Po 10 minutach skończył.
- A wiec proszę pana co mi jest?
- Gratuluję 2 tydzień.
No i mój świat sir zawalił juz na tysiąc możliwych sposobów. Leon nie żyje co do mnie nie dociera, ten list, dziecko, nie mogę go zabić. Szybko z moich powiek zaczęły lecieć lzy.
- Brawo Maxi wykrakales.
Wyszłam stamtąd i usiadlam na ławce.
- Zawieziesz mnie do domu? Spytałam gdy się dosiadl.
- Tak. Odpowiedział i od razy poszliśmy do samochodu.
Pół godziny później:
Myślę nad wszystkim co się wydarzyło,nie mogę w to uwierzyć. Ktoś kto nie żyje jest ojcem juz mojego dziecka.
- Mam nadzieje ze to sen.
Szybko polecialam do lazienki.
- List. Powiedziałam do siebie
- Violetta będziesz juz czytać?
- Tak Maxi.
- Pójdę zadzwonić.
Pokiwalam glowa I poszłam do pokoju otworzyć kopertę. Spojrzałam na datę i nadawcę.
To on, to Leon. To list od niego.. Czy ja chcę czytać? Chce. Napisał to wczoraj o której?
Nie wiem, ale chcę to przeczytać. A więc....
Nie to nie mozliwe no tak gdy potem on wszedł we mnie nie wziął nowej prezerwatywy boże tylko nie dziecko.
- Nie myślałas ze to ciąża? I napewno nie z Jackiem?
- Jackowi nie pozwoliłam dojść wiec napewno nie z nim. I nie jestem w ciąży!
- Przekonamy się.
Zaparkowal i wyszlismy.
- Mmm co masz dla mnie? Spytałam ciekawa.
- Chwila. Powiedział I szukał czegoś w kieszeni, po chwili dał mi kopertę.
- Otworz za godzinę.
- Ehh miech będzie. Westchnelam.
Poszliśmy do sali.
- Zrobi pan jej usg raz, dwa i bez watów szybko się zgodził przez groźny ton Maxi ego. Po 10 minutach skończył.
- A wiec proszę pana co mi jest?
- Gratuluję 2 tydzień.
No i mój świat sir zawalił juz na tysiąc możliwych sposobów. Leon nie żyje co do mnie nie dociera, ten list, dziecko, nie mogę go zabić. Szybko z moich powiek zaczęły lecieć lzy.
- Brawo Maxi wykrakales.
Wyszłam stamtąd i usiadlam na ławce.
- Zawieziesz mnie do domu? Spytałam gdy się dosiadl.
- Tak. Odpowiedział i od razy poszliśmy do samochodu.
Pół godziny później:
Myślę nad wszystkim co się wydarzyło,nie mogę w to uwierzyć. Ktoś kto nie żyje jest ojcem juz mojego dziecka.
- Mam nadzieje ze to sen.
Szybko polecialam do lazienki.
- List. Powiedziałam do siebie
- Violetta będziesz juz czytać?
- Tak Maxi.
- Pójdę zadzwonić.
Pokiwalam glowa I poszłam do pokoju otworzyć kopertę. Spojrzałam na datę i nadawcę.
To on, to Leon. To list od niego.. Czy ja chcę czytać? Chce. Napisał to wczoraj o której?
Nie wiem, ale chcę to przeczytać. A więc....
,,Droga Violetto wiem ze cie skrzywdzilem i dałem dojść do takiego stanu. Przepraszam kierowała mną żądza zemsty, bardzo bym chciał to naprawić, ale już za późno. Mam nadzieje ze kiedyś mi wybaczysz, bo przejrzałem na oczy ze jedyna mnie kochałas i nie chciałaś zranić, ale też było za późno. Nie chciałem cie zabic chciałem Ci to wmówić i sobie by miłość do ciebie wygasla to było jednak na nic. Nigdy bym cie nie zabił pamiętaj, nie dlatego że jestem słaby. Zabiłem Clare bo chciała z tobą skończyć a ja nie mogłem patrzeć na to jak cierpisz. Mam nadzieje ze będziesz szczęśliwa. Pewnie nie żyje gdy czytasz ten list, nie przejmuj się nie wrócę. A i nie rób nic glupiego proszę kocham cie.
Twój na zawsze, Leon...
Pozwalam szybko list.
- Nie!!
Oczami Maxiego :
Wybrałem numer do Leona i czekałem aż odbierze.
Nareszcie.
- Gdzie jesteś?
- A wy?
- Nie, gdzie ty jesteś?!
- Jestem na lotnisku. Wszystko wyszło? Dałeś jej list?
- Nie możesz wyjechać.
- Maxi policja mnie tu znajdzie. Jeszcze Jack on to by mnie zabil. Manekin wyszedł?
- Ona jest z tobą w ciąży.
- Cco?
- Jestesmy u niej.
Rozlaczylem sie.
Oczami Violetty :
Cały czas plakalam nie mogłam w to uwierzyć ja juz mu wybaczyłam, dlaczego nie mogę być szczęśliwa? No dlaczego? Nagle usłyszałam pukanie. Spojrzałam na Maxiego.
- Nie otwieraj to może być Jack.
- No i co z tego?
Podeszlam do drzwi.
- Może ci coś zrobic.
- To wreszcie go zabij!
- Przeczytalas list?
- Tak I chce umrzeć.
- Poczekaj do jutra.
- Ale mnie pocieszasz.
- Zrozum proszę cię.
- Zabij go. Burknęłam i poszłam do pokoju.
Usiadlam na lozku I usłyszałam jak otwiera.
- Jest Violetta? Spytał.
- Nie ma i nie będzie wyjdź. Odpowiedział Maxi.
- Violetta!
Parę godzin później:
Leze i myślę nad wszystkim. Juz wiem urodze i się zabije nie będę dobra mama, za bardzo będzie mi go przypominać. Nie, nie, nie.
- I co Maxi musieliscie się bić?
- Tak.
- Na co ty właściwie czekasz?
-Chyba już pojde nie ma sensu tu czekać.
- Odprowadze cie i weź te cialo. Cała 4 teraz nie żyje tego chcieliście?
- Nie tak miało wyjść uważaj na siebie i nie rób nic glupiego.
- Spadajcie ode mnie wszyscy!
Zamknęłam mu drzwi i opadlam na podłogę jestem bezsilna, znów płacze. Nigdy nie byłam silna, udawałam cały czas tak jak Leon. Żegnaj ukochany.
Usłyszałam pukanie. Maxi. Czego zapomniał? To napewno nie jest nikt zły wszyscy odeszli taka mam nadzieje. Wstalam i podeszlam do drzwi.
- Czego zapomniałeś?
Spojrzałam na niego. Zamarlam. Mam zwidy jego tu nie ma, nie.
Reka pomachalam mu przed twarzą. Lekko się uśmiechnął.
W moich oczach ponownie zebrały się łzy tym razem szczęścia. - Znów mnie oklamales swinio. Powiedziałam i wskoczyłam mu na rece mocno przytulajac.
_______
Jestem szczęśliwa przedostatni odcinek i Leon żyje nie zrobilabym złego zakończenia może jeszcze zobaczymy do ostatniego odcinka.
Klaus//♡
Cały czas plakalam nie mogłam w to uwierzyć ja juz mu wybaczyłam, dlaczego nie mogę być szczęśliwa? No dlaczego? Nagle usłyszałam pukanie. Spojrzałam na Maxiego.
- Nie otwieraj to może być Jack.
- No i co z tego?
Podeszlam do drzwi.
- Może ci coś zrobic.
- To wreszcie go zabij!
- Przeczytalas list?
- Tak I chce umrzeć.
- Poczekaj do jutra.
- Ale mnie pocieszasz.
- Zrozum proszę cię.
- Zabij go. Burknęłam i poszłam do pokoju.
Usiadlam na lozku I usłyszałam jak otwiera.
- Jest Violetta? Spytał.
- Nie ma i nie będzie wyjdź. Odpowiedział Maxi.
- Violetta!
Parę godzin później:
Leze i myślę nad wszystkim. Juz wiem urodze i się zabije nie będę dobra mama, za bardzo będzie mi go przypominać. Nie, nie, nie.
- I co Maxi musieliscie się bić?
- Tak.
- Na co ty właściwie czekasz?
-Chyba już pojde nie ma sensu tu czekać.
- Odprowadze cie i weź te cialo. Cała 4 teraz nie żyje tego chcieliście?
- Nie tak miało wyjść uważaj na siebie i nie rób nic glupiego.
- Spadajcie ode mnie wszyscy!
Zamknęłam mu drzwi i opadlam na podłogę jestem bezsilna, znów płacze. Nigdy nie byłam silna, udawałam cały czas tak jak Leon. Żegnaj ukochany.
Usłyszałam pukanie. Maxi. Czego zapomniał? To napewno nie jest nikt zły wszyscy odeszli taka mam nadzieje. Wstalam i podeszlam do drzwi.
- Czego zapomniałeś?
Spojrzałam na niego. Zamarlam. Mam zwidy jego tu nie ma, nie.
Reka pomachalam mu przed twarzą. Lekko się uśmiechnął.
W moich oczach ponownie zebrały się łzy tym razem szczęścia. - Znów mnie oklamales swinio. Powiedziałam i wskoczyłam mu na rece mocno przytulajac.
_______
Jestem szczęśliwa przedostatni odcinek i Leon żyje nie zrobilabym złego zakończenia może jeszcze zobaczymy do ostatniego odcinka.
Klaus//♡
"Znow mnie oklamales swinio" jeblam xd <3
OdpowiedzUsuń