wtorek, 14 lipca 2015

3x29 Kłótnia

Wróciłam do domu jak najszybciej mogłam. Chciałam wpaść do mieszkania, nawrzeszczeć na Johny'ego, usłyszeć jak mnie przeprasza, a potem wybiec z mieszkania ze swoimi rzeczami. W ten sposób rozwiązałabym swój problem, a do tego to ja byłabym tą dobrą, a nie na odwrót.
Właśnie z takimi myślami wbiegłam w moich wysokich złotych obcasach na klatkę schodową. Ale zanim doszłam do drzwi zdążyła się zagnieździć we mnie pewna wątpliwość. Federico ma ..., a co jeśli Johny to moja jedyna szansa? Czy warto ją zaprzepaścić?
W rezultacie przed drzwiami apartamentu 411 położyłam rękę na klamce, ale nie nacisnęłam jej. Stałam tak przygryzając dolną wargę i zastanawiając się co powinnam zrobić. Ostatecznie postanowiłam pokonać swój strach i stawić czoła temu co czekało na mnie za tymi drzwiami. 
Weszłam do przedpokoju i rzuciłam swoje rzeczy na półkę w szafie, po czym już w rajstopach skierowałam się do salonu. Znalazłam tam Johnego siedzącego na kanapie przy laptopie ubranego w gustowny garnitur idealnie leżący na jego umięśnionym ciele. Chwycił ręką krawat, poprawił go, tak, że teraz wisiał mu luźno na szyi. 
- Spodziewałem się ciebie później - odezwał się niespodziewanie.
- Wyszłam trochę wcześniej z pracy, źle się poczułam. A ty, czemu jesteś w domu? - podeszłam kilka kroków bliżej do mężczyzny.
- Zajmuję się wysyłaniem zaproszeń, bo ktoś zapomniał ich zrobić, albo zrobić rezerwacje sali, albo kupić kwiaty... mam wymieniać dalej?
O Boże, faktycznie. Była tak zajęta koncertem, że kompletnie o tym zapomniała.
- Nic nie mów, wiem, byłaś zajęta koncertem. Dlatego przesunąłem datę ślubu.
- Widziałam, nie wiedziałam, że zaprosiłeś Federico.
- Uznałem, że skoro kiedyś byliście razem to nadal jest dla ciebie ważny.
- A, więc się pomyliłeś, ale i tak to nie ma znaczenia, bo nie pojawi się.
- A ty czujesz się z tego powodu zawiedziona?
- Nie czuję się zawiedziona z innego powodu, przeniosłeś datę ślubu na sobotę, żebym nie pojawiła się na koncercie? Wiesz, że to moja praca, jest dla mnie ważna!
- Ale czy ważniejsza ode mnie? -  to pytanie mnie wmurowało.
- Uważasz, że zależy mi na tym bardziej niż na tobie?
- Tak Ludmiła do cholery! Tak! - podniósł się z miejsca. Słyszałam w uszach jego ostry ton, ale nie potrafiłam uwierzyć w jego istnienie.
- Wyduś z siebie co chcesz powiedź! Gadaj - koniec z nami, tak sobie to wyobrażała, ale on powiedział zupełnie co innego:
- Musisz dokonać wyboru, ja, albo ten koncert, chyba, że masz jeszcze inny powód, by mnie nie wybierać?
Nie odpowiedziałam, pozwoliłam mu wyjść i zostawić mnie samą jak palec.
Kochałam go, a może nie? Sama już nie potrafiłam zdefiniować swoich uczuć.
Oprócz jednego: czułam się pogubiona.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Był mały problem z opublikowaniem tego, ale jakoś się udało.
Proszę o komentarze, bo to trochę nie fajne jak komentujecie historię Leonetty, a moją nie. Jeśli nie podoba się wam i nie macie zamiar komentować dajcie znać, bo po co mam się wysilać na marnę? Mogę zakończyć na tym rozdziale i dać sobie spokój. Naprawdę napisanie rozdziału trochę mi zajmuje, poświęcam swój prywatny czas i chociaż krótki komentarz by się przydał, nic wam się nie stanie, przecież.
Ale jak już mówiłam jak wam się nie podoba opowiadanie dajcie znać to skończę.

3 komentarze:

  1. Może tym razem zacznę od skomentowania notki.
    Ja czytam te o Fedemile, tylko ostatnio nie komentowałam, bo byłam poza domem odcięta od internetu. Teraz postaram się wszystko komentować.
    Rozdział - świetny
    I znów, ja chcę Fedemiłe.
    ,,Jeśli ktoś cię kocha, nie każe ci wybierać" Ludmi wspomnij te słowa i zostaw Johna on nie jest ciebie wart, a tak w ogóle to przez ciebie Fede ma inną.....
    Do nexta
    Pozdrawiam cieple
    Blanche

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam, a nie komętuje i trochę głupio, więc zamierzam to zmienić.Kocham Fedemile, a twoje rozdziałki, są przecudne.Mam nadzieję, że zrobisz mi Fedemilcie, bo nie mogę patrzeć na to jak Lu marnuje sobie życie z kimś innym.Tak samo Fede.Niech Luśka powie John'ow, że to koniec i po sprawiexDAlbo nie jak będą szli do ołtarza to ksiądz zapyta:"Czy ktoś się sprzeciwia, temu małużeństwu...i takie tam"a tu Fede wbiega do kościoła i krzyczy:"Ja".Dobra jestem głupia, ale mam bujną wyobraźnię.Dobra kończę. Jeszcze raz zarąbisty rozdział i czekam na nexcika♡

    Buzioki; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za miłe komentarze, cieszę się, że ktoś nadal czyta moje wypociny.
    Od razu uśmiech się pojawił na moich ustach jak zobaczyłam wasze komentarze. :)
    O Fedemile się nie martwcie, tym razem będą mieli swoje szczęśliwe zakończenie
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz dzięki
Klaus//<3