Wróciłam do domu jak najszybciej mogłam.
Chciałam wpaść do mieszkania, nawrzeszczeć na Johny'ego, usłyszeć jak
mnie przeprasza, a potem wybiec z mieszkania ze swoimi rzeczami. W ten
sposób rozwiązałabym swój problem, a do tego to ja byłabym tą dobrą, a
nie na odwrót.
Właśnie z takimi myślami
wbiegłam w moich wysokich złotych obcasach na klatkę schodową. Ale zanim
doszłam do drzwi zdążyła się zagnieździć we mnie pewna wątpliwość.
Federico ma ..., a co jeśli Johny to moja jedyna szansa? Czy warto ją zaprzepaścić?
W
rezultacie przed drzwiami apartamentu 411 położyłam rękę na klamce, ale
nie nacisnęłam jej. Stałam tak przygryzając dolną wargę i zastanawiając
się co powinnam zrobić. Ostatecznie postanowiłam pokonać swój strach i
stawić czoła temu co czekało na mnie za tymi drzwiami.
Weszłam
do przedpokoju i rzuciłam swoje rzeczy na półkę w szafie, po czym już w
rajstopach skierowałam się do salonu. Znalazłam tam Johnego siedzącego
na kanapie przy laptopie ubranego w gustowny garnitur idealnie leżący na
jego umięśnionym ciele. Chwycił ręką krawat, poprawił go, tak, że teraz
wisiał mu luźno na szyi.
- Spodziewałem się ciebie później - odezwał się niespodziewanie.
- Wyszłam trochę wcześniej z pracy, źle się poczułam. A ty, czemu jesteś w domu? - podeszłam kilka kroków bliżej do mężczyzny.
-
Zajmuję się wysyłaniem zaproszeń, bo ktoś zapomniał ich zrobić, albo
zrobić rezerwacje sali, albo kupić kwiaty... mam wymieniać dalej?
O Boże, faktycznie. Była tak zajęta koncertem, że kompletnie o tym zapomniała.
O Boże, faktycznie. Była tak zajęta koncertem, że kompletnie o tym zapomniała.
- Nic nie mów, wiem, byłaś zajęta koncertem. Dlatego przesunąłem datę ślubu.
- Widziałam, nie wiedziałam, że zaprosiłeś Federico.
- Uznałem, że skoro kiedyś byliście razem to nadal jest dla ciebie ważny.
- A, więc się pomyliłeś, ale i tak to nie ma znaczenia, bo nie pojawi się.
- A ty czujesz się z tego powodu zawiedziona?
-
Nie czuję się zawiedziona z innego powodu, przeniosłeś datę ślubu na
sobotę, żebym nie pojawiła się na koncercie? Wiesz, że to moja praca,
jest dla mnie ważna!
- Ale czy ważniejsza ode mnie? - to pytanie mnie wmurowało.
- Uważasz, że zależy mi na tym bardziej niż na tobie?
-
Tak Ludmiła do cholery! Tak! - podniósł się z miejsca. Słyszałam w
uszach jego ostry ton, ale nie potrafiłam uwierzyć w jego istnienie.
- Wyduś z siebie co chcesz powiedź! Gadaj - koniec z nami, tak sobie to wyobrażała, ale on powiedział zupełnie co innego:
- Musisz dokonać wyboru, ja, albo ten koncert, chyba, że masz jeszcze inny powód, by mnie nie wybierać?
Nie odpowiedziałam, pozwoliłam mu wyjść i zostawić mnie samą jak palec.
Kochałam go, a może nie? Sama już nie potrafiłam zdefiniować swoich uczuć.
Oprócz jednego: czułam się pogubiona.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Był mały problem z opublikowaniem tego, ale jakoś się udało.
Proszę o komentarze, bo to trochę nie fajne jak komentujecie historię Leonetty, a moją nie. Jeśli nie podoba się wam i nie macie zamiar komentować dajcie znać, bo po co mam się wysilać na marnę? Mogę zakończyć na tym rozdziale i dać sobie spokój. Naprawdę napisanie rozdziału trochę mi zajmuje, poświęcam swój prywatny czas i chociaż krótki komentarz by się przydał, nic wam się nie stanie, przecież.
Ale jak już mówiłam jak wam się nie podoba opowiadanie dajcie znać to skończę.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Był mały problem z opublikowaniem tego, ale jakoś się udało.
Proszę o komentarze, bo to trochę nie fajne jak komentujecie historię Leonetty, a moją nie. Jeśli nie podoba się wam i nie macie zamiar komentować dajcie znać, bo po co mam się wysilać na marnę? Mogę zakończyć na tym rozdziale i dać sobie spokój. Naprawdę napisanie rozdziału trochę mi zajmuje, poświęcam swój prywatny czas i chociaż krótki komentarz by się przydał, nic wam się nie stanie, przecież.
Ale jak już mówiłam jak wam się nie podoba opowiadanie dajcie znać to skończę.
Może tym razem zacznę od skomentowania notki.
OdpowiedzUsuńJa czytam te o Fedemile, tylko ostatnio nie komentowałam, bo byłam poza domem odcięta od internetu. Teraz postaram się wszystko komentować.
Rozdział - świetny
I znów, ja chcę Fedemiłe.
,,Jeśli ktoś cię kocha, nie każe ci wybierać" Ludmi wspomnij te słowa i zostaw Johna on nie jest ciebie wart, a tak w ogóle to przez ciebie Fede ma inną.....
Do nexta
Pozdrawiam cieple
Blanche
Czytam, a nie komętuje i trochę głupio, więc zamierzam to zmienić.Kocham Fedemile, a twoje rozdziałki, są przecudne.Mam nadzieję, że zrobisz mi Fedemilcie, bo nie mogę patrzeć na to jak Lu marnuje sobie życie z kimś innym.Tak samo Fede.Niech Luśka powie John'ow, że to koniec i po sprawiexDAlbo nie jak będą szli do ołtarza to ksiądz zapyta:"Czy ktoś się sprzeciwia, temu małużeństwu...i takie tam"a tu Fede wbiega do kościoła i krzyczy:"Ja".Dobra jestem głupia, ale mam bujną wyobraźnię.Dobra kończę. Jeszcze raz zarąbisty rozdział i czekam na nexcika♡
OdpowiedzUsuńBuzioki; )
Dzięki za miłe komentarze, cieszę się, że ktoś nadal czyta moje wypociny.
OdpowiedzUsuńOd razu uśmiech się pojawił na moich ustach jak zobaczyłam wasze komentarze. :)
O Fedemile się nie martwcie, tym razem będą mieli swoje szczęśliwe zakończenie
Pozdrawiam :)