- i jak ?
- nijak idę po leki
Po chwili ktoś do mnie zadzwonił
- tęsknisz kotku za mną ?
- kto mówi ???
- no jak kto ? To ja misiu Leon
-P-przecież ty nie żyjesz.... -Kochanie, może tak ale...-Zrobił lekka przerwę-Ja wciąż z tobą jestem. -Nie, to n-nie możesz być ty...-Złapałam się za głowę-Boże, jestem chora psychicznie... -Nie chora misiaczku, tylko zakochana...-W jego słowach było czuć romantyzm. -Nie, nie nie...-Zdenerwowałam się-Przestań, dobrze?! Przestań! Leon nie żyje a ty robisz sobie głupie żarty... Kimkolwiek jesteś! -Tak mnie kochałaś, tak za mną szalałaś, i nie poznajesz mojego głosu Violciu?-Przestraszyłam się. To był naprawdę podobny głos. A może taki sam... -To niemożliwe... -Możliwe kotku, możliwe. Mam dla ciebie pewną propozycję... Dziś o 19.00 na cmentarzu. Będziemy mieli randkę, co ty na to? Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa. Moje ciało trząsło się, byłam wystraszona. -Spokojnie kochanie. Będziesz ze mną bezpieczna. Kocham Cię, i się nie spóżnij-Rozłączył się. Serce waliło mi jak oszalałe. Bałam się iść do domu, zaczełam wszystkiego się bać.
Doszłam po chwili do apteki w której kupiłam potrzebne leki gdy szłam po woli do domu wpadłam na .. - Fran ? - Violetta ja ja nie mam gdzie na razie mieszkać czy mogę u ciebie ???
- oczywiście chodź do mnie wszystko mi opowiesz . Z fran nie bałam się iść do domu zrobiłam jej kawę i powiedziała że jej koleżanka wykopała ją na próg - dlaczego się pokłuciliśmy odeszłaś i co Niną ? - napisałaś do nas że zaczynasz swoje życie od nowa i nie chcesz nas znać Nina studiuje gdzieś dalej urwał nam się kontakt podobno też pracuje w klubie nocnym jako stryptizerka
-Nina?!-Zdziwiłam się. -Tak. Ale oczywiście podobno, nic nie jest potwierdzone-Wzieła łyk herbaty. -A dawno jej nie ma? -Jakieś pół roku-Wzieła kolejny łyk. -A.... Czemu cię wyrzuciła? Po tych słowach zamyśliła się mocno. Po paru chwilach wreszcie odezwała się: -Od kiedy byłaś w... w śpiączce, zmieniłam się trochę, Stałam się wredniejsza, podlejsza i... wogóle. Violu-Złapała mnie za rękę-Mi zależy na naszej przyjaźni. Może zapomnimy i zaczniemy od nowa? Zamyśliłam się chwilę. -Dobrze. dobrze-Po tych słowach przytuliłyśmy się mocno. Nasz uścisk przerwał dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i nikogo nie zastałam. spojrzałam w dół i znalażłam paczkę.
- co to ? - zaraz przyjdę Poszłam o swojego pokoju na górze gdzie otworzyłam paczkę w której był piękny brylant i liścik ,, To zdjęcia które ci wszystko wyjaśnią na jednym byłam ja już nie przytomna w lesie na drugim jak Diego strzela w Leona ratując mnie na trzecim Leon który we mnie strzela a na ostatnim Leon nie przytomny . To nie wszystko kochanie L.V szykuj się na ostrą noc z Leonem
Ponownie serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Byłam przestraszona jak nigdy. Łzy kręciły mi się w oku... Spojrzałam na zegarek w moim pokoju. 16.00. Położyłam paczkę w szafie i zeszłam na dół do Fran. -Co to było?-Spytała gdy usiadłam obok niej. -Fran, będziesz ze mną szczera w 100%?-Spytałam łapiąc ja za dłoń. -Taak. -Leon żyje? Po tym przełkneła ślinę. Spojrzała na mnie krzywo. -Czemu mnie o to pytasz? -Leon żyje?-Powtórzyła z grozą w oczach. -No nie, Violu niby czemu tak myślisz? -Mówisz prawdę?-Pytałam ją ciągle, nie obchodziły mnie jej słowa. -Tak. -Okey-Wziełam głęboki oddech-Możesz dziś gdzieś ze mną pójść? -Gdzie? -Możesz?-Ponowna groza w moich oczach. -No tak tylko gdzie? -Na cmentarz o 19.00. Gdyby coś się działo, interweniuj-Odparłam wstając. -Ale co ma się stać? -Sama nie wiem. Ale obiecujesz?-Spojrzałam na nią smutno. -Tak, oczywiście. -Dzięki-Po tych słowach poszłam do kuchni po przekąskę.
Sama nie wiem. Ale obiecujesz?-Spojrzałam na nią smutno. -Tak, oczywiście. -Dzięki-Po tych słowach poszłam do kuchni po przekąskę.
Tera ty
ok
Usłyszałam dzwonek telefonu Fran - ktoś do cb dzwoni - już lecę halo . Usłyszała głos Leona - pójdę do łazienki - okej - czego chcesz ? - będziesz działać ze mną albo będzie nie dobrze . Powiedział groźnie jeszcze nigdy nie byłam tak przerażona - ddobrze - nic nie powiedziałaś Violettcie ? - nnie - to dobrze zostaw ją potem na tym cmentarzu - skąd ty to - ja wszystko wiem Fran
Po tych słowach rozłączył się. Wróciłam do Violi która siedziała przy stole zajadając się kanapką. -Kto to był Fran?-Spytała. Usiadłam przy stole puszczając wzrok w kanapki z pomidorem. -To... To była moja kuzynka która niedawno przyjechała tu. Pytała się o takie różne rzeczy, nie może się odnaleźć-Zrobiłyśmy obie lekki uśmiech. Chwile siedziałyśmy w milczeniu. -A skąd twoja kuzynka jest?-Spytała kończąc kanapkę z pomidorem. -Ona... ona jest z Włoch-Kolejne kłamstwo, za kłamstwem. -Aha...-Przytaknęła -A nie spędzasz z nią czasu? -Wiesz.... Za bardzo jej nie lubię no i... -Aha okey...-Przerwała. A może porozmawiajmy o tobie?-Spytałam i przeszłyśmy na kompletnie inny temat. Jedyna chyba prawdą było to że chce się nią pogodzić... Po prostu boję się Leona. On jest nieobliczalny, niebezpieczny...<Parę godzin później 18.40>- to idziemy Fran ?? - yy tak . Po chwili już ubrane wyszłyśmy . Było strasznie zimno dookoła podejrzani ludzie ale z Fran się nie bałam . Podeszłam do grobu Fran była dość zdziwiona po chwili ktoś do mnie zadzwonił - idź sama 15 kroków prosto potem skręć w prawo wykonaj 11 kroków tam będę rozłączył się - Fran zaraz przyjdę powiedziałam odchodząc po chwili byłam na miejscu nikogo nie było poczułam jak ktoś mi zakrywa twarz - wróciłem . Powiedział kusząco mi do ucha gdy się odwróciłam nikogo nie było - Fran ja jestem chora ja go wciąż słyszę proszę pomóż mi -Co Violu? Co ty mówisz?-Powiedziała jagby miała to zaplanowane. -Naprawdę Fran!-Krzyknęłam -Przecież on nie żyje!-Przytuliłam ja mocno. Po chwili usłyszałam dzwonek do mojego telefonu. Odebrałam. -Kochanie, jesteś chora z miłości-Powiedział...Leon-Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Wróć tam gdzie wcześniej i bądź spokojna-Rozłączył się. -Jesteś pewna że chcesz tam iść?-Spytała zatroskana Fran. -Pójdę ostatni raz. Potem do domu-Odpowiedziałam stanowczo. Powoli szłam do miejsca gdzie byłam wcześniej. Ustałam i zobaczyłam białą różę, polaną krwią. Do niej był przyczepiony liścik. Powoli podnosiłam go, trzęsąc się ze strachu. Gdy go rozłożyłam widniał na nim czerwony napis ,,Ja tu jestem. Kocham Cię, kruszynko''. Po przeczytaniu tego szybko upuściłam skrawek papieru. -Nie bój się księżniczko-Powiedział z oddali. Kręciłam się we wszystkie strony wciąż słysząc w głowie te słowa. Nagle poczułam dłonie na barkach. Powoli spojrzałam w prawo, lecz tajemniczych dłoni nie było. Szybkim ruchem odkręciłam się. To co zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze obawy...- Lleon??? - tak to ja. Poczułam jego usta na swoich to było takie takie magiczne otworzyłam oczy ale go nie było obok - Lleon ? Pobiegłam szybko do Fran - wracajmy . Nie pytając o nic pobiegłyśmy do domu - to dopiero początek Violetto . Powiedziałem wsiadając do samochodu i odjechałem - co się stało ? - nnic . Miesiąc później : Od tej pory nie widziałam Leona biorę coraz więcej tych leków pomagają chociaż widzę przez mgłę i jestem naćpana oraz nie funkcjonuje normalnie ale chociaż nie widzę Leona znów jestem sama ale do jutra tylko oglądam jakiś głupi horror w którym chłopak straszy dziewczynę swojego chłopaka a potem umiera ta dziewczyna i jakieś to bezsensowne aż usłyszałam jak ktoś chodzi po kuchni na dole przestraszyłam się trochę ale nie byłam w stanie te prochy mnie niszczyły nie mogłam nawet iść usłyszałam jak ten ktoś zbliża się do mojego pokoju boże ! Otworzył drzwi i wszedł na moje łóżko - witaj Violu - to ty??? Pytałam odurzona wielką ilością leków - dobra heroina ? - co ? - tak to heroina - mniejsza z tym - nie boisz się ? - boję Pocałowałam go oddał pocałunek po czym zaczął schodzić niżej z pocałunkami wiedziałam że to moja fantazja ale chcę tego zaczął mnie rozbierać pieścić iiiii.... Dzień później
Wstałam jednocześnie przerażona i szczęśliwa. Wtuliłam się w... Poduszkę? Pokręciłam głową i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Powoli spojrzałam w moją prawą stronę na której jeszcze wczoraj leżał Leon. Dziś był tam tylko liścik. Moje serce zaczęło walić szybciej, ręce chcąc podnieść list drżały. W końcu powoli odrywałam kopertę, wyjmując skrawek porwanego papieru. Było na nim napisane: ,,Na dziś czasu dla ciebie nie miałem, słoneczko. Jeszcze się spotkamy. Kocham cię'' Pogniotłam kartkę i wyrzuciłam na podłogę. Sama nie zauważając po donośnym krzyku z moich ust, spływały łzy. Otworzyłam szafkę i rozsypałam na ręce kolejną dawkę leków. Nie kontrolowałam ile ich było, byle jak najwięcej. Połknęłam je, i powolnym, dosyć chwiejącym krokiem poszłam do łazienki.
Po czym zemdlałam - i bardzo dobrze wszystko idzie zgodnie z planem niedługo cię z nami nie będzie Violu.
__________________
Proszę komentujcie
Klaus//<3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz dzięki
Klaus//<3