Oczami Ludmiły (brak Leonetty)
Jak to jest walczyć o miłość, by ją stracić? Jak to jest poczuć się szczęśliwa na kilka chwil, by potem znów mieć w sobie pustkę. Życie zgotowało mi prawdziwy ''no happy end''. Zaraz po zakończeniu festiwalu dostałam propozycję jeżdżenia po świecie, by organizować inne występy. To była cudowna okazja, spełnienie marzeń, ale i ich stracenia. Mój ukochany wyjechał, by spełniać swoje marzenia. Dałam mu wolność. Po co? Mogłam go zatrzymać, tylko dla siebie, organizowanie koncertów nie było mi niezbędne do życia, a on mógł dalej żyć bez światowego turne. Ale jakie to, by było życie? Jakie to byłoby życie, gdybym zabroniła mu spełniać marzenia? Nie chciałam, by resztę życia wlukł się za mną bez potrzeby spełnienia. On kochał muzykę i nawet jeśli również kochał mnie to wiedziałam jak postąpi i nie wściekałam się na niego za to. W końcu ja postawiłam podobnie. Poszliśmy w swoje strony. Ułożyliśmy sobie życie na nowo, jednak nigdy o sobie nie zapomnieliśmy.
Minął rok od kiedy straciłam miłość, przyjaźń i wyruszyłam w świat. Do tego czasu zdążyłam odwiedzić takie miejsca jak: Nowy Jork, New Jersey, Miami, Kraków, Madryt i Barcelone. Aktualnie jestem w ostatnim miejscu na mojej trasie, czyli w Londynie. Cieszyłam się z przyjazdu do tego miasta, bo właśnie z nim wiązałam swoje przyszłe plany.
Zdążyłam zameldować się w jednym z tych pięknych nowoczesnych hoteli który tak dziwnie wyglądał na tle przed wojennych budynków. Odstawiłam walizki na wózek i polecając zanieść je do mojego pokoju wyszłam na świeże chłodne powietrze. Nie było tu może tak ciepło jak w Hiszpanii, czy Francji, ale Wielka Brytania posiadała ten urok którym biła o głowę wszystkie inne miejsca na ziemi. Tu po prostu było tak...
Nagle poczułam czyjeś chłodne ręce na moich oczach i zapach dobrze mi znanej wody kolońskiej.
- Nie ładnie tak się podkradać - mruknęłam zabierając dłonie z moich oczu i mechanicznie odwracając się w stronę przybysza składając na jego ustach namiętny pocałunek.
- Ty i tak wszędzie mnie poznasz. To nie fair. - mężczyzna przede mną przemówił tym swoim pięknym brytyjskim akcentem i wyszczerzył zęby w lekkim uśmiechu.
- Gdybyś się tyle nie perfumował to pewnie miałbyś jeszcze jakieś szanse.
- Przynajmniej mam pewność, że wszędzie mnie rozpoznasz.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i znów przywarłam do niego ustami. Odezwałam się od niego dopiero, gdy przypomniało mi się, że miałam go o coś zapytać.
- Lindy do ciebie dzwoniła?
- Nie, pewnie jest już na miejscu, idziemy? - zapytał łapiąc mnie za rękę.
- Oczywiście
Przemknęliśmy razem przez deszcz w stronę czarnej limuzyny.
Zajęłam swoje miejsce, a on obok mnie i pojechaliśmy w tajemnicze miejsce gdzie mieliśmy się spotkać z moją przyjaciółką Lindy.
Mojego ukochanego i moją najlepszą przyjaciółkę poznałam będąc w Polsce, oni wtedy uczestniczyli w pewnego rodzaju wymianie. I uwierzcie mi ich historia jest o wiele bardziej poplątana niż się może wydawać. Ale to później.
Najlepsze w moim facecie było to, że nie pozwalał mi przytulać głowy do szyby co zawsze robiłam jadąc samochodem, tylko przytulał mnie do siebie i dawał poczucie, że nie jestem sama.
Minęliśmy właśnie stacje Kings Cross i kierowaliśmy się w stronę głównej ulicy Londynu.
- Co ty dla mnie szykujesz? - spytałam podnosząc głowę i spoglądając w jego piękne kasztanowe oczy.
- Ćśś nie psuj niespodzianki - szepnął mi jedynie i znów zaczął głaskać po karku.
Zanim się obejrzałam limuzyna zatrzymała się i wysiedliśmy na mokrą ulicę.
- Po miesiącu w Hiszpanii na prawdę dobrze robi pobyt w takim miejscu
- Cieszy mnie, że ci się podoba - powiedział mój mężczyzna prowadząc mnie za rękę w stronę przejścia dla pieszych.
- Więc gdzie idziemy?
- Mówiłem, dowiesz się w swoim czasie. To dopiero twój pierwszy dzień w Londynie, ale ma być wyjątkowy.
- Ty tu jesteś, to wystarczy - skradłam mu małego, niewinnego całusa i przytuliłam się do jego umięśnionej ręki - prowadź.
Chłopak uścisnął mocniej moją dłoń i pociągnął mnie dalej ulicą.
Po kilku minutach stanęliśmy przed restauracją o nazwie ,,Round The World". Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Widziałam przez szybę ścianę przyozdobioną w wysokie wieżowce Nowego Jorku i Statue Wolności, na każdym stole stał szary gołąb który tak dobrze kojarzył mi się z Krakowem, były też inne symbole z miejsc w których byłam.
- Tu jest pięknie, jest i Miami i Barcelona i Kraków...jak to możliwe? - do oczu zaczęły mi napływać łzy.
- Spytaj właścicielkę
Z początku nie rozumiałam o co chodzi, ale wtedy zobaczyłam uśmiechającą się do mnie z za lady Lindy. Przytuliłam mocno mojego skarba i wpadłam do środka na spotkanie mojej najlepszej przyjaciółce.
- Jak to możliwe? Ty i restauracja?
- Wiem, dość odpowiedzialne - odrzekła wzruszając ramionami - ale nie będę tu sama -powiedziała robiąc ten swój dziwny uśmiech który po oznaczał, że coś knuje. O dziwo jej wzrok skierowany był na mojego Johnego.
- Co tu się dzieje? Johny? Lindy?
- Jesteś moją współwłaścicielką - wybuchła dziewczyna podskakując przy tym z radości tak, że jej brązowe kosmyki uniosły się do góry jak pióra.
- Jak to? - z niedowierzania odebrało mi mowę, po chwili Linds pojawiła się koło mnie z fartuszkiem z moim imieniem.
- Uknuliście to za moimi plecami?
- Uwierz mi, ciężko było dopilnować, by ta papla nie wyglądała ci tego już miesiąc temu - oznajmił chłopak.
- Zaplanowaliście to tuż przed moim wyjazdem? - przez chwilę nikt z nas nie był pewny jaka będzie moja reakcja, aż w końcu.. - kocham was! - ...rzuciłam im się w ramiona.
- Jest idealnie
- Poczekaj to jeszcze nie koniec - odparła rozradowana przyjaciółka
- Coś jeszcze?
- Przygotowałam dla państwa stolik - oznajmiła wysokim głosem Lindy prowadząc nas do jednego z pustych i póki co czystych stołów. - Zaraz przyniosę kartę.
- Romantyczna kolacja...i to darmowa? - szepnęłam do Johna.
- Coś ty, zapłacę, będziesz swoim pierwszym klientem i zapewniam cię, że zadowolonym.
Po chwili Lindy wróciła z dwoma kartami, od razu dostrzegłam wszystkie moje ulubione dania, ale postanowiłam wziąć sałatkę Barcelone. John zamówił to samo.
- Będzie idealnie - zapewnił mnie łapiąc moją dłoń z długiego końca nie za dużego stołu.
- Już jest - ścisnęłam jego dłoń.
Teraz siedząc tu z nim chciałam wypowiedzieć te dwa wielkie słowa, wiedziałam, że tak było, to on pozwolił mi na nowo pokochać, to on czekał na mnie i to on teraz spełniał kolejne z moich marzeń. Spojrzałam na jego piękne brytyjskie rysy twarzy, lekki zarost, idealnie poukładane kasztanowe włosy i garnitur jakby właśnie wyszedł z filmu o James'ie Bondzie. Ideał.
- Ludmiło, chciałem, żeby ten dzień był dopracowany i idealny w każdym calu, bo to właśnie w ten dzień...
Nie wiedziałam o co mu chodzi, odłożyłam widelec którym dotychczas się bawiłam, ponieważ on wstał ze swojego miejsca.
O co mu chodziło? - pomyślałam - Co tu się dzieję?
Nagle nieoczekiwanie uklęknął i wyciągnął jakieś czerwone pudełko z marynarki.
- Ludmiło Mercedes Ferro, czy wyjdziesz za mnie?
W pudełku zalśnił złoty pierścionek.
W tym samym momencie na moim wyświetlaczu pokazało się, że ktoś dzwoni.
To był Federico...
To be Continued
----------------------
Jak wam się podoba nowy początek? Co myślicie o nowym życiu Ludmiły? Wolicie ją z Fede, czy Johnem?
Pierwsza
OdpowiedzUsuńPS. Rozdział BOSKI <3
Kocham Fedemiłę
Szybko next, chcę wiedzieć <3
Aaa boski
OdpowiedzUsuńMa być fedemila !!! :*
Czekam na nexta
Buziakiii *--*
Londyn
OdpowiedzUsuńDziewczyno ty cudownie piszesz, dopiero trafiłam na tego bloga, a już nie mogę oderwać od niego oczu. Podoba mi się jak przedstawiłaś tu Ludmiłe, jest inna niż w serialu, z taką mogłabym się zaprzyjaźnić i do tego jej przyjaciółka i chłopak, z jednej strony ubustwiam Fede, ale John jest taki kochany, wynajął jej limuzynę. Chcę takiego Johna *.* (ta sama osoba która zadała pytanie do bohaterów, tak jestem pierwsza)