sobota, 11 kwietnia 2015

One Shot part. 1

Do tych którzy myślą, że miłość nie zaskakuje, mylicie się. Gdy byłem w pierwszej klasie liceum ów nieoczekiwana strzała amora dotknęła mnie, a raczej ugodziła z niewyobrażalną siłą.

Trwała właśnie czwartkowa lekcja fizyki. Wsłuchiwałem się w słowa nauczyciela dotyczące konstelacji, gdy nagle zadzwonił dzwonek. Szybko zebrałem swoje rzeczy i zbiegłem po schodach na dól, przy okazji wpadając na kogoś kto już chwilę później leżał w moich ramionach. To była blond dziewczyna o pełnych czerwonych jak truskawka ustach i pięknych niebieskich oczach.
- Czemu ty mnie dotykasz?! Jestem supernovą!

Następnym razem piękną blondynkę spotkałem na korytarzu, gdy przez przypadek zastąpiłem jej drogę.
- Co ty wyprawiasz?! - rzuciła w moją stronę krzyżując ręce.
- Stoję.
- Ale czemu przede mną? Jestem superno...
- ...supernovą, tak wiem.
- W końcu nic dziwnego, jestem gwiazdą szkoły.
- Serio? Dziwne, ja cię kojarzę tylko z lekcji fizyki.
Dziewczyna spojrzała na mnie oburzona, podniosła głowę, poprawiła włosy, po czym mijając mnie szepnęła mi do ucha:
- Ukąsiła cię kiedyś żmija? Lepiej uważaj!

Minęły dwa tygodnie, a ja dalej nie widziałem mojej blondynki, tak jakby wyparowała z mojego życia, albo była tylko snem. Jednak przez ten czas zdążyłem się trochę o niej dowiedzieć.
Kilka chłopaków z klasy powiedziało mi, że ma na imię Ludmila, jest bogata, zadufana w sobie i ma parcie na sławę.
Ale ja myślę, że to tylko maska.

Kolejne spotkanie z niejaką Ludmilą nastąpiło w drodze na fizykę. Stałem przed drzwiami wpuszczając kolejno dziewczyny z klasy. Wtedy z hukiem na korytarz wpadła ona. Miała na sobie sukienkę w panterkę i czarne bolerko. Wyglądała inaczej. Na mój widok przystanęła i z przerażeniem w oczach powiedziała:
- Co ty tu robisz? - tym razem jej głos był dziwnie delikatny, nie było w nim tego normalnego sarkazmu.
-Chodzę z tobą na fizykę - przypomniałem.
Ludmila odwróciła wzrok i starając się zachować dawną powagę weszła do sali.

Tak bardzo chciałem wiedzieć co jej się stało, z dnia na dzień zmieniła się z przebojowej, czasem irytującej dziewczyny w nieśmiałą i przestraszoną.

Ja też się zmieniłem, nie wiedziałem czemu, ale czułem więź między mną, a tą dziewczyną. Nawet jeśli mi to nie odpowiadało, nie zmieniało to faktu, że tak było.

W weekend siedziałem w domu grając na gitarze, gdy nagle do pokoju weszła moja siostra bliźniaczka Violetta.
- Federico, nie uwierzysz co się dzisiaj wydarzyło - pisnęła dziewczyna siadając na moje łóżko.
- Niech pomyśle... Dostałam kolejną solówkę! - ostatnim zdaniem przedrzeźniłem moją kochaną siostrzyczkę używając tego samego piskliwego głosu jaki ona używała kiedy się czymś ekscytowała.
- Nie, to Fran dostała solówkę, ale jestem z niej dumna. Dziś do naszej grupy dołączył nowy chłopak, nazywa się Tomas!
- To wszystko? - rzuciłem.
- Wrócę jak będziesz miał lepszy humor - powiedziała i wyskoczyła z pokoju.

Violetta, moja siostra była przerażającą optymistką, chodziła do specjalnej szkoły dla utalentowanych chrześcijan. Śpiewała solówki na mszach, świętach i innych spotkaniach kościelnych.
Mówiła o tym bez przerwy, jakby nie istniały inne tematy do rozmowy.
Ojciec uwielbiał słuchać jak jego jedyna córka śpiewa, nie zależnie od pory.

Jak co wieczór musiałem przygotować się na wspólną kolację. Wziąłem telefon i zbiegłem na dół. Od razu zastałem Violette i naszego ojca razem przy stole w błogim nastroju. Prowadzili ożywioną rozmowę o najbliższym występie Violi.

Nagle oboje odwrócili się w moją stronę, starając się nie zwracać uwagi w ich wpatrzone we mnie oczy zająłem miejsce na przeciwko nich.
- Federico jak minął ci dzień? - zagadnął ojciec popijając łyk soku pomarańczowego.
- W porządku. - odpowiedziałem grzecznie.
- A u ciebie Violu? - zwrócił się do swojego drugiego dziecka.
Violetta przełknęła jedzenie i wyszczerzyła zęby w tym jej uśmiechu, który świadczył, że za chwilę zacznie się jej słowotok.

- Na zajęciach ze śpiewu osiągnęłam wysokie C, rozpoczęłam pracę nad przedstawieniem przed świętami. Jutro mam przesłuchanie do roli Maryi! - zapiszczała i rzuciła się w ramiona ojcu.
- Gratuluję Violu! - odkrzyknął uradowany tata.
Viola. Viola. Viola. A ja mam tak siedzieć jak jakaś widownia?
- Najadłem się - odparłem wstając od stołu.
- Federico to miał być rodzinny obiad, jak kiedyś.
- To nigdy nie był rodzinny obiad. Może kiedyś to zrozumiesz!

Problem w mojej małej rodzince był jeden, a byłem nim ja. W końcu jaki pożytek z syna który jest tak nie chrześcijański i nie utalentowany jak Violetta. A ja chciałem tylko, by choć raz świat nie kręcił się w okół mojej siostry.
Odwróciłem myśli od mojej rodziny i znów wróciłem do Ludmili. Nie wiedzieć dlaczego myśl o niej napawała mnie spokojem.
Usiadłem przy biurku i zacząłem szkicować kontury jej twarzy

-----------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba 1 część One Shota? Podzieliłam go, bo jest dość długi. Kolejna część już za tydzień

2 komentarze:

Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz dzięki
Klaus//<3