W ten dzień jak co piątek wybrali się na jedną z pobliskich imprez.
Z głośników rozbrzmiewał jeden z kawałków Zedda. Ludzie w okół tańczyli nie zwracając uwagi na naszą piątkę.
Spojrzałam kątem oka na krajobraz malujący się przede mną.
Wysokie wieżowce rosnące do nieba, a nawet przekraczające granice chmur były tak odległe, że wręcz nie realne. Światła wydobywające się z nielicznym mieszkań i lamp drogowy nadawały nastroju. Przypominały małe świetliki świecące na nocnym niebie.
Jednak to co się teraz liczyło to ja, moi przyjaciele i wielka wodnista przepaść.
Za to kochałam klub Fancy, był niepowtarzalny, inny niż reszta młodzieżowych miejsc spotkań.
- Will zamknij się! - rozległ się głos Amy jednej z moich przyjaciółek. Amy była najbardziej rozrywkową osobą w naszej grupie, to ona załatwiała wszystkie wejściówki na okoliczne imprezy.
- Oj uspokój się, tylko żartowałem! - z nad jednego z kieliszków dosłyszałam pewny siebie głos należący do Willa Turnera, chłopak upił łyk różowego płynu i rozsiadł się wygodnie na kanapie.
Oparł dłonie na oparciu fotela tak, że teraz muskały idealne włosy Emmy. Dziewczyna spojrzała ukradkiem na przylgniętą do niej dłoń, po czym wróciła do swojego grubego notesu w którym bez przerwy coś kartkowała.
- Co to Emms? Czyżby praca domowa? - Will wybuchł gromkim śmiechem przy okazji majestatycznie wyrzucając ramiona do góry. U normalnego faceta wyglądałoby to wręcz śmiesznie, ale to był Will Turner, syn Eoborda Turnera właściciela Turner Corporation i prawie połowy miasta. Jednak Will'owi z rodziny pozostały już tylko geny, gdyż dwa lata temu po pewnym nieprzyjemnym skandalu został wydziedziczony i skazany na życie za własne pieniądze. Czy mu się należało, jasne, że nie, a może.
- Nie, ja się z wami frajerzy nie trzymam, Emms - chłopak znowu zawył pod wpływem alkoholu przy okazji wytrącając dziewczynie jej zeszyt który z hukiem opadł na stół.
Emma nie wytrzymała. Z gracją podniosła się na krześle, wycelowała swój oskarżycielski wzrok na chłopaka, po czym pełna frustracji złapała go za ucho i po prowadziła do środka budynku. Chłopak na początku próbował się opierać, ale w miarę jak zrozumiał, że jest to daremne jego opór słabł.
- W końcu pozbyliśmy się tego frajera, to co robimy Mech? - poczułam jak wzrok Amy kieruję się na mnie, nerwowo przygryzłam wargę i upiłam łyk z mojego ślicznie wyglądającego tropikalnego drinka.
- Oj no weź, potrzebuję kogoś szalonego, ale nie w takim stopniu co Will. - zaśmiałam się na dźwięk słów przyjaciółki. To był lekki, cichy śmiech, nie wykraczał poza przyjmowane normy.
- To może ty Rugg? - teraz zwróciła się do piątej osoby z naszego grona, osoby na którą starałam się nie zwracać uwagi przez ostatnie lata co graniczyło z cudem. Ruggero był średniego wzrostu brunetem o idealnych orzechowych oczach w które można wpatrywać się godzinami, wiem coś o tym, bo sama to robiłam, tyle, że jakieś dwa lata temu i to już tak stara historia, że postanowiliśmy oboje o niej zapomnieć i żyć dalej. Nie udało, by się to, gdyby nie fakt, że byliśmy częścią jednej paczki, a żadne z nas nie chciało jej rozpadu.
- Jacy wy dzisiaj smętni - burknęła dziewczyna machając ostentacyjnie ręką i wstając, by zamówić kolejnego drinka.
Zostaliśmy sami. Wpatrzeni w podeszwy swoich butów, z nieśmiałym wzrokiem i dziurą w pamięci która niestety w niektórych momentach wypełniała luki wspomnieniami ukradkowych pocałunków, pieszczot, wspólnych poranków, kłótni, rozstania.
Wyrzuciłam te wspomnienia z pamięci jak najszybciej za sprawą alkoholu. Poczułam jak zalewa mnie przyjemne ciepło okalające moje ciało jak kurtka zimą.
- Jak tam na studiach? - prawie się zaksztusiłam słysząc głos Ruggero. Nie spodziewałam się, że będzie próbował ze mną pogadać, nigdy nie próbował.
- Całkiem dobrze, mamy ostatnio sporo roboty, a u ciebie? - miałam nadzieję, że nie dosłyszał w moim głosie lęku. Czego się bałam, że chrzaniąc sprawę z Ruggero schrzanię wszystko.
- Kilku profesorów wyjechało, więc mamy teraz luz - wyjaśnił.
Ah - chciałam powiedzieć, ale jak się okazało zabrzmiało to jedynie w mojej głowie.
Ruggero był na drugim roku studiów prawniczych, a ja na architekturze. Tylko w odróżnieniu ode mnie on był uczniem idealnym, tak jak to było w liceum. Same szóstki, prace idealne, rozchwytywany przez nauczycieli.
Nastąpiła krępująca cisza, a potem jak na sygnał oboje odezwaliśmy się w tym samym momencie. Poczułam jak się peszy, postanowiłam wyłożyć karty na stół.
- Rugg, musimy przestać - na jego twarzy odmalowała się ulga, najwidoczniej też chciał to powiedzieć.
- Zgadzam się, przeszłość to przeszłość. Zdarzyła się, nic na to nie poradzimy. Za przyszłość? - podniósł swój kieliszek do góry w geście toastu na co ją mu zawtórowałam mówiąc:
- Toast.
W momencie, gdy rozległ się brzdęk ocieranego o siebie szkła pojawiła się Amy i nie zwracając uwagi na to, że jesteśmy zajęci pociągnęła mnie za rękę w skutek czego moja szklanka podskoczyła oblewając częściowo Ruggero.
- Am co się dzieje? - wykrzyknęłam kiedy prowadziła mnie w tłum ludzi. Kiedy przystanęłyśmy zaczęła wywijać na parkiecie jakby była już kompletnie na haju. Jej taniec polegał głównie na kręceniu pupą i wymachiwaniu ramionami. Wkrótce pochwyciła moje dłonie i nakazała mi bez słownie podążać za nią.
Nieśmiało zaczęłam kręcić uwodzicielsko moim zakompleksionym ciałem wpatrując się nadal w Am, by wiedzieć co konkretnie robić.
Tańcząc w ten sposób podeszłyśmy do baru, przyjaciółka pochwyciła małą szklaneczkę z przezroczystym płynem, po czym podała mi przekrzykując głośną muzykę:
- Na rozluźnienie!
- Chcesz mnie upić?
- Nie gadaj tylko pij - rozkazała. Jej piękna oliwkowa cera lśniła od pojedynczych kropli potu, które wręcz dodawały jej uroku tak jak rozsypane w okolicy nosa jasne piegi idealnie współgrające z jasnością jej oczu i ciemnymi pasmami włosów.
Wypiłam napój na raz odstawiając szklankę, przypominało to płukanie zębów w dzieciństwie, ale nie zawierało plucia śliną do zlewu.
- Gotowa? - zapytała.
- I to jak - odparłam uśmiechając się szeroko.
Amy miała rację, ten mały napój sprawił, że cała moja wizja świata wywróciła się do góry nogami. Spoglądałam lekko przymulona na tańczących klubowiczów czując jak przyjaciółka ciągnie mnie na parkiet. Sama nie panowałam na swoim ciałem, więc w jednej chwili wywijałam tyłkiem z przyjaciółką, a po chwili obściskiwałam się z jakimś facetem w kącie. Przylgnęłam swoimi ustami do jego w namiętnym pocałunku. Poczułam jak podnosi mnie do góry, jego zimne dłonie pod moją spódnicą, wędrujące, muskające moje ciało. Przylgnęłam do ściany, a on zaczął mnie całować po całym ciele. Wpatrywałam się w to z jednej strony chcąc to za wszelką cenę skończyć, ale z drugiej strony, czy coś tak przyjemnego mogło być złe?
Kiedy tylko odsunął się od mojego ciała wkroczyłam do akcji zdejmując jego ciasną, idealnie opinającą mięśnie jego brzucha koszulę. Guziki poleciały z brzękiem na podłogę, a przede mną stał teraz idealny sześciopak, jak marzenie.
Oniemiała z wrażenia nie dostrzegłam jak uporczywie ściąga ze mnie koszulkę sprawiając, że stałam teraz tu w moim codziennym zwyczajnym staniku.
Spojrzał na mnie z pożądaniem, po czym zabrał się za spódniczkę, ale w porę położyłam mu dłonie na torsie i znów złączyłam nasze usta, tym razem delikatnie i przelotnie.
- Co za dużo to nie zdrowo - szepnęłam mu do ucha, po czym z gracją i wdziękiem odeszłam w ogóle nie martwiąc się leżącą w koncie koszulką.
I tak jej nie lubiłam - pomyślałam.
W takim stanie wróciłam do przyjaciół, byli tam wszyscy: Amy, Will, Emma i Ruggero. Moja kochana paczka.
Zignorowałam pytania Amy co do mojego braku części garderoby i pomrukiwania Willa. Teraz chciałam zrobić tylko jedno. Zawołałam przyjaciół którzy mechanicznie znaleźli się koło mnie, a sama stanęłam tuż przy krawędzi spoglądając na wielki wodospad majaczący pod jej stopami. Chwyciłam za rękę Amy i Emme, spojrzałam na szereg jaki uformowali w linii krawędzi i nie myśląc kompletnie o niczym skoczyłam w otchłań.
Fantastico :)
OdpowiedzUsuńMechi szaleje ahhh :)
Czekam na kolejny rozdział z ta parą ;3